piątek, 15 listopada 2013

Rozdział III

Która jest właściwie godzina? .. .Nie. Nie mam zamiaru wstawać. Ale wiem jedno – jest juź późno bo słońce zaszło. Ile ja spałam? Z 2 godziny... Na pewno nie. Przecież zeszłam do kuchni o 7.00. Co się potem wydarzyło? Pamiętam tylko jak Deidara niósł mnie do pokoju i się do niego kleiłam... Zaraz! CO?! W tym momencie zerwałam się na rówme nogi. Popatrzyłam na zegarek. Co do cholery... Spałam 11 h?! Jakieś wariactwo! Normalnie przez nich już mi się dzień z nocą myli! Co ja będę w nocy robić?! Chyba pluć i łapać! Usłyszałam jakiś huk na dole.
Oho. Pewnie się znowu biją te dzieci. Wypadałoby ruszyć tą dupę i zobaczyć co się dzieje.
Ssssss.... Ała, ała, ała. No nie wiem czy się gdziekolwiek ruszę. Wszystko mnie boli, a już szczególnie miejsce pieczę... Aaaa! Już wszystko jasne! Pewnie ta cholera z mojego brzucha mnie znowu opętała! Ehh... Muszę się nauczyć ją kontrolować. Kuso... Ciągle w głowie mam tego gostka z kruczymi włosami. Kto to w ogóle był? Pewnie jakiś Uchiha, który uważa się z super idealnego! Phi! Się kurwa znalazł... ,, Patrzcie na mnie! Jaki ja to jestem poważny!". Żygam takimi ludźmi! ... Chyba będe tu tak siedzieć do jutra o ile mi się poprawi. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Oho! Gości mamy!
- Otwarte!
- O! Widzę, że wstałaś. Lider kazał cię obudzić po raz kolejny, ale widzę że nie muszę tego robić. - powiedział blondasek.
- Co ma znaczyć ,, po raz kolejny"?!
- Razem z tym siwowłosym idiotą próbowaliśmy cię obudzić chyba z 8 razy. Spałaś tak mocno , że pomyśleliśmy że umarłaś. Ale jednak żyjesz więc chodźmy.
- Tylko jest taki maciupki, mikroskopijny, nieistotny problem.
- Jaki?
- * mina: Are you fucking kidding me* Gdybym mogła wstać to ten cały Kisame już by lizał ziemię. Jak mam tam pójść to mnie musisz znowu zanieść.
- Nani?! Co ty sobie babo myślisz! Nie jesteś wcale lekka! Ręce mnie dalej bolą, un!
- Czy ty sugerujesz, że jestem gruba?! - Osz ty chuju!
- O nie, tego nie powiedziałem. Eh... Dobra. Ale teraz wezmę cię na barana!
- Ta... - Wgramoliłam się powoli na jego plecy. Osz kurwa mać! Jak mnie cyce bolą! Zaraz chyba umrę!
- Ała! Weź nie wbijaj mi tych swoich pazurów i plecy! Najlepiej to je obetnij!
- No chyba ci się w dupie poprzewracało! Już widzę jak obcinam paznokcie!
- Nie denerwuj mnie, bo przyjdę w nocy i ci je obetnę! - A co ja kurwa małe dziecko...
- Proszę bardzo! Aj! Moja głowa!
- To pewnie przez genjutsu.
- A no tak! To gówno w które wpakował mnie ten Uchiha? Już pamiętam. Ciekawy człowiek. Powiedz coś o nim.
- Nie.
- CZEMU?!
- Bo mnie wkurwia. To przez niego jestem w tej cholernej organizacji, un! Aj.... Jak chcesz się dowiadywać jakichkolwiek informacji to idź do lidera. Dobra złaź!
- Przecież nie będe tu siedzieć! Masz mnie zanieść na kanapę!
- Nosz poczekaj chwilę! - poszedł. No i co?! Świnia! Gdzie on polazł?! Nogi mnie napierdalają jak cała reszta ciała a on mi karze stać!
- Masz.
- Co to do cholery jest?!
- Napój, który uśmierza ból. Chlej do dna i nie marudź!
- Nie będe tego piła! Kto to robił tak w ogóle?
- Zetsu.
- No to tym bardziej nie!
- No to sobie tu stój! Ja idę na kolację!
- No dobra daj! - wypiłam wszystko jednym duszkiem.
- O cholera! Jakie to jest ochydne!
- Masz problem! Już cię nic nie boli?
- Nie. Wszystko jest już ok. No to prowadź.
- Przecież stoisz w progu.
- Muszę mieć popisowe wejście! Ruszaj dupę!
- Ta baba mnie wykończy...
Weszliśmy do miejsca gdzie znajdowali się wszyscy . O ! Siedzi ta dupa wołowa! Hahahahahahaha! I się dalej trzyma za to dziąsło. Bardzo dobrze . Niech cierpi! Teraz sobie coś postanowię : Jak już będę wystarczająco silna to mu zrobię z dupy jesień średniowiecza! Nie będzie litość! Jeszcze na dokładkę go wykastruję, żeby nie zrobił żadnej kobiecie dzieciaka i nie będzie już takich cweli na tym świecie!
Usiadałam zdala od całego towarzystwa na ogromnym fotelu. Tylko się przyglądałam. Nie było w tej organizacji 2 podobnych osób. Wszyscy zachowywali się inaczej. Nie przepraszam! Prawie wszyscy! Hidan, Deidara i ta męska dziwka mają te same skojarzenia.
- Uwaga! Zacznijmy jeszcze raz. Chcę wam przedstawić już dokładniej nowego członka Akatsuki. Shiroi.
- Tutaj!
- Podejdź tu.
Boże... Czy my musimy to wałkować? I tak mam ich wszystkich w dupie. ( Taa... jasne. dop. Aut.)
- Powiedz coś o sobie.
- No to mam na imię Shiroi Hi. Niedługo stuknie mi 20. Nie polecam mnie wkurwiać. Powinniście to wiedzieć po tym co się tu stało. Mam w sobie demona imieniem Chiyuuki. Jej też nie radzę denerwować. Jestem tu właśnie z powodu jej i mojego Kekkei Genkai : Uwolnienia Krwi oraz Uwolnienia Lawy. Jeśli ktoś by pytał to te blizny mam już od niemowlaka.
To tylę. - Więcej nic mówić nie będę! Nie ufam im.
- Dobrze .Przedstawię ci resztę zespołu : od lewej Konan ,Itachi Uchiha ,Kisame Hoshigaki, Kakuzu, Hidan, Sasori no Akasuna, Zetsu, Tobi i Deidara.
Ja jestem Pain, ale masz się do mnie zwracać liderze. Skoro wszyscy się już znamy zjedzmy kolację. Tobi! Nakładaj to jedzenie.
- Hai!
No nie powiem. Ciekawi ludzie. Tacy tajemniczy. Było by może fajniej gdyby nie ta ryba! Przerobię cię na sushi Hoshigaki! Cieszę się, że nie jestem jedyną kobietą!
Ale jestem głodna! Ciekawe co do jedzenia.
- A oto słynne naleśniki Tobiego! Itadakimasu!
- Wow. Dawno takich rarytasów nie jadłam. - spróbowałam. Japierdole jego mać! Jakie to jest zajebiste! Ambrozja! Dobry jest gnojek!
- Mogę zapytać?
- Nom?
- Jak? Jak ty to robisz? To jest wyśmienite! Mogę dokładkę?
- Przykro mi Shiroi – senpai, ale już nic nie ma! Wszystko zjedliście.
- Senpai? - Czy on powiedział senpai?! O jak miło!
- Tobi mówi senpai do osób, które lubi! Tobi lubi Shiroi – senpai!
Jaki z niego słodki dzieciak. Chociaż przez tą maskę nie da się stwierdzić ile ma lat, ale głos ma 5-latka.
No nic. Skończyłam. Ale dalej chce mi się żreć! Co ja teraz pocznę!? Trudno. Przeżyję.
- To ja już pójdę. - powiedziałam i udałam się do pokoju. Widziałam jak Deidara wstaje idzie za mną.
Przyspieszyłam troszeczkę. On dalej za mną. Rozumiem, że się o mnie boi no ale chyba muszę mieć przestrzeń osobistą. Zatrzymałam się.
- Słucham. Co chciałeś?
- Jutro idę na misję z Sasorim, a Hidan z Kakuzu
- Nie, nie pierdol..
- Tak i osobami, które zostają są : Konan, Lider, Zetsu, Tobi, Itachi i Kisame...
- Nie błagam! Proszę! Nie zostawiajcie mnie w tym domu razem z tym zboczeńcem!
- Ej... Ja nic nie poradzę.
- Pójdę się powieśić...
- Jakoś to wytrzymasz! Nic ci nie zrobi!
- ... Nie ma już dla mnie nadzieji!!!
- Przecież Lider zostanie to raczej nie pozwoli cię zgwałcić. To ja idę, dobranoc!
- ? Ty już spać idziesz?!
- Muszę! Wstaję o 5.00 więc mi się nie dziw,un!
- Czyli że jak ja będe chodzić na misje to... to... Też będę musiała wstawać o 5.00? ... Mam coraz więcej powodów do popełnienia samobójstwa.
- Ogarnij się już , idź lepiej do siebie. Sayonara! - słyszałam jak zaczął gadac do siebie. - Nareszcie będę mógł coś wysadzić! Albo kogoś! O tak! Wybuch żywej istoty będzie moim kolejnym dziełem sztuki! Buahahahahaha!
- Wariat...
Już ich do reszty popierdoliło?! Mam zostać tutaj jutro z tym ... Aaaa! O! Wyrwę się z tąd rano i wrócę wieczorem tak żeby cały dzień go unikać! I to jest dobry plan! Tylko , że musiałabym wtedy wcześniej wstać... No kurwa! To był dobry plan! Widocznie będę musiała się przemęczyć.
Nudziłam się przez dłuższy czas. Albo to trochę pooglądałam świat przez okno albo leżałam i rozmyślałam nad różnymi rzeczmi. Dość tej nudy! Poszukam czegoś do czytania. Tylko w pokoju nic nie mam. Jest jeszcze nadzieja, że ktoś z nich ma jakieś książki. Najlepiej byłoby zapytać Konan.
Wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się czy nikt nie idzie. Przemknęłam nie zauważalnie na drugi koniec korytarza. Miałam ogromną nadzieję, że to ten pokój. No niestety...
- Kto tu jest?!
- Przepraszam nie ten pokój! - No to wiemy gdzie mieszka Hidan.
- Czekaj no moment! Shiroi! Czego chciałaś?
- No bo nudzi mi się trochę, a lubię czytać i pomyslałam sobie że Konan ma jakieś książki, ale że nie wiem gdzie jest jej pokój to chodzę po omacku.
- Nikt nie wie, ale skoro ci się nudzi to możemy się zabawić. Mam do tego specjalne przedmioty.
- NIE DZIĘKUJĘ NIE SKORZYSTAM! No dobra dzięki za informację. Sayonara!
- Taa... Sayonara. Ale napewno nie chcesz?
- NIE! - trzasnęłam drzwiami. Udałam się do pokoju na przeciwko. Gdy tam weszłam aż mnie zmórowało. Lalki, Lalki everywere! Na ścianach, na suficie, jedna była nawet na drzwiach. To napewno nie jest jej pokój.
Obróciłam się w stronę wyjścia, ale musiałam się jeszcze na chwilę oprzeć o drzwi i ruszyć tą cholerną kókłę! Narobiła strasznie dużo hałasau. Sierota. Pytanie zadane przez osobę z wcześniejszego pokoju padło ponownie.
- Kto tam?
- To tylko ja.
- Czyli?
- Ehh... Shiroi. Wow masz tu niezłą kolekcję!
- Wiem.
- I na dodatek jesteś taki skromny! Masz może jakieś książki? Byleby nie hentai, yaoi i yuri!
- Nie posiadam żadnych. Możesz sobie iść?
- Jezu, dobra już mnie tu nie ma! Palant...
- Mówiłaś coś?
- Nie! Gdzieżby tam! Dobranoc!
Nie odpowiedział. Następny! Co z tą organizacją?! Prawie szyscy to same sztywniaki! Jak tak się zastanowić to podjęłam zbyt pochopną decyzję. No teraz to już raczej nie mogę zrezygnować. ... Później się zajmiesz rozmyślaniem! Teraz szukaj tych książek.
Następny pokój wydawał się bardzo mroczny. Pewnie przez te czarne drzwi. Raz kozie śmierć! Muszę coś przeczytać! Dla lektury wato zaryzykować! Po cichutku weszłam do pomieszczenia. Było to chyba najprostszy pokój jaki w życiu widziałam. Po prostu: łóżko, szafa, na lewo wejście do łazienki i stolik.
Siedział przy nim owy facet, który rzucił na mnie genjutsu – Uchiha. Tym razem ja pierwsza się odezwałam.
- Przepraszam, że ja tak bez pukania, ale czy masz może jaką ciekawą lekturę?
- A mogę wiedzieć kto pyta?
- To się odwróć.
Popatrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Jego spojrzenie mogło zabić jednak było trochę dołujące.
- A to ty Shiroi. Niestety nie mam książek. Możesz iść do Konan.
- Nie wiem gdzie jej pokój.
- W tej sprawie ci nie pomogę.
- No nic. To ja już pójdę. Dobranoc!
- Dobranoc, dobranoc. - jeszcze się do mnie uśmiechnął. Wtedy nie wydawał się taki miły. A teraz całkiem inny człowiek. Jednak widać że przeszedł coś okropnego w życiu.
Następny pokój do którego planowałam wejść był zamknięty. Zdziwiło mnie to trochę. Było późno i większość osób już spała. Wątpię, żeby zamykali się na noc w pokojach. No dobra trudno, Drzwi do następnego pomieszczenia były lekko uchylone. Było słychać z tamtąd głośną muzykę. Jednak postanowiłam wejść.
Odrazu się zawróciłam. To był pokój tego cwela Kisame. O nie! Nawet jakby miał ,, Igrzyska Śmierci", nigdy bym od niego nie pożyczyła. Tylko błagam! Niech żaden hałaśliwy przedmiot nie stanie mi na drodze! Panie Boże, oszczędź mnie... No i stało się. Na wieszaku obok dziwi wisiał jego płaszcz. A, że mnóstwo w nim kunai i inny rozmaitych metalowych rzeczy walało się w środku to nie było najmniejszej szansy żeby nie wydał dźwięku.
- Kto mi do cholery przerywa?! Tobi! Jaki to znowu ty to wypierdalaj!
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu uciekłam jak małe dziecko. No ale co. Jeszcze by mnie zaczepił zbok jeden i co bym wtedy zrobiła? Jest ode mnie o wiele silniejszy więc nie miałabym jak walczyć i jak uciec.
Z następnego pokoju masakrycznie jebało! Myślałam, że się uduszę! Nawet nie miałam zamiaru tam wchodzić. Ominęłam pomieszczenie szerokim łukiem i poszłam dalej.
Stanęłam jak wryta przed jednym pomieszczeniem. Zobaczyłam coś czego przez całe życie nie chciałam zobaczyć. Czy to się dzieje naprawdę? Drzwi kolejnego pokoju były otwarte. Widziałam przez nie zasłonę taką samą jak w szpitalach. A za nią. Jakiś mężczyzna grzebał przy zwłokach. Rozciął trupowi miejsce koło klatki piersiowej i ... Wyszarpnął serce. Później zorientowałam się, że owy człowiek żył, a jego serce biło jeszcze przez pare sekund na ręce mordercy. Potem stało się najgorsze. Z zabójcy wydostało się coś na kształt nici. Pochłonęły serce martwego i razem z nim schowały się s powrotem do jego ciała. Myślałam, że zwymiotuję! Przez to wydałam z siebie jęk. I to był ogromny błąd. Widziałam zza zasłony jak odwraca głowę w moją stronę. Już szykowałam się do ucieczki gdy nagle jebut! Te ,,nici" chwyciły mnie za nogę. Błyskawicznie wciągnął mnie do swojego pokoju i zatrzasnął drzwi. Co on ma zamiar zrobić?! Ja nie chcę skończyć ja ten biedny człowiek! Podniósł mnie z ziemi i trzymał mnie do góry nogami.
- Od kiedy wszystko widziałaś?
- Od początku! Gratuluję skapy! Ale... Dlaczego?! Co ten człowiek ci zrobił?!
- Nic.
- No to czemu go zabiłeś?! Zrozumiałabym gdyby wyrządził ci jakąś krzywdę, ale tak bez powodu? Coś ci to da?!
- Zgadza się.
- CO?! CO CI TO NIBY DA ?! WYJAŚNIJ MI!
- Niczego nie muszę ci wyjaśniać.
- Owszem musisz! Czy ktokolwiek oprócz lidera i mnie o tym wie? Nie! Więc jeśli mi nie wyjaśnisz to wszystkim powiem!
- To jest szantaż.
- MAM TO W DUPIE! WYJAŚNIAJ ALBO ZACZNĘ KRZYCZEĆ!
- To kolejny szantaż.
- ... POMO --
- Dobrze, powiem ci. - W tym momencie mnie puścił i przywaliłam głową o podłogę.
- Mogłeś mnie chociaż postawić. Ajjj... Moja bania.
- Jak chcesz wiedzieć to siadaj i nie marudź.
- Hai! - szybciutko usadowiłam się na jego łóżku. Ty! To jest twarde jak jakieś kamienie! Jak można spać na takim wyrku! Ja już tych ludzi nie rozumiem! Są po pierwsze pojebani a po drugie... Nie! Po prostu przyjebani!
Zaczęłam uważnie słuchać jego wyjaśnień. Czyli, że zabija po to aby mieć serca innych ludzi i żeby mieć ich dużo żeby być nieśmiertelny... Hmm.. Ciekawe... Tylko po co mu ta nieśmiertelność?
- Przecież bycie nieśmiertelnym nie jest w porządku. Np. : Zyskujesz nowe przyjaźnie, miłość, tolernacje, a kiedy osoby które obdarzyły cię takimi uczuciami odejdą ty czujesz się samotny i znajdujesz nowych którzy też prędzej czy później odejdą. I tak w kółko.
- Ja nie mam przyjaciół. Nie zyskała\em też tolerancji. ... Niekończące się życie jest przydatne.
- Nie kłam! Na pewno ktoś cię kochał albo chociaż lubił! Może nawet teraz są takie osoby tylko ty tego nie dostrzegasz i nie chcesz tego dostrzec! Jesteś egoistą zapatrzonym w siebie! Zresztą ta cała organizacja jest jakaś przyryta! Podjęłam zbyt pochopną decyzję, ale się z tego powodu cieszę! A wiesz dlaczego? Bo teraz mam wreszcie na kimś polegać i wiem że ktoś mnie docenił! Jeśli już nie masz mi nic do powiedzenia to wychodzę! - Powiedziałam to. Nareszcie mogłam zrzucić z siebie to co leżało mi na sercu. Ale najbardziej zaskoczyły mnie jego rozszerzone oczy. W sumie tylko je było widać. Ale najdziwniejsze z tej sytuacji jest to że nawet przez to co zobaczyłam nie zaprzestałam poszukiwaniu jakiejś książki. Szłam trochę sfrustrowana.
Od razu wiedziałam do kogo należał kolejny pokój. Na drzwiach było napisane wielkimi literami : TU MIESZKA TOBI. NIE WCHODZIĆ BEZ POZWOLENIA!
Bitch please! Ze mnie ma powstrzymać taki zakaz? Phi! Wchodzę na chama! Nie obchodzi mnie to! Jestem zawziętą kobietą!
- Tobi masz może jakieś ksią---.... Co ty robisz?! - Musiałam zapytać. Widziałam go z gołą dupą. Jednak później odwrócił się do mnie przodem.
- O cholera! Moje oczy! Tobi weź się ubierz!
- Shiroi – senpai! Przecież pisze na drzwiach, że nie można wchodzić bez pozwolenia!
- Ale to nie jest powód żebyś latał p pokoju bez majtek. - mówiłam do niego z zakrytymi oczami. Nie miałam siły patrzeć na tego jego ptaka.
- Dobra tak szybko. Masz jakieś ciekawe książki?
- Mam Kubusia Puchatka i Myszkę Miki. Mogę ci pożyczyć!
- Nie dziękuje! Ja już pójdę. Ubierz się!
- Hai Shiroi – senpai!
Boże co za dzieciak. Jednak na przyszłość będę czytać wszystkie ogłoszenia.
Nadal nie znalazłam pokoju Konan. Zostało mi jeszcze jedno pomieszczenie na końcu korytarza.
Słyszałam jak ktoś tam chrapie.... Deiadara. Weszłam i znowu modliłam się żeby go nie obudzić.
Podeszłam na paluszkach do szafki na której znajdowały się jakieś lektury. Były trochę wysoko więc musiałam podskoczyć. No i kurwa mać, jak zwykle! Wszystkie książki zleciały z hukiem na podłogę. Od razu się zerwał i bez zawahania odpalił bomby.
- Katsu!
Z każdej strony, w każdej chwili! Nie miała pohamowania! Z cudem uniknęłam wszystkich pocisków.
- CZY TY JESTEŚ JAKICH CHORY?! NAWET NIE POMYŚLAŁEŚ ŻE TO MOGĘ BYĆ JA! MOGŁEŚ MNIE ZABIĆ IDOITO!
- AAA to ty Shiro! Gomene... To taki mój odruch obronny. Nie potrafię się go oduczyć. Co chcesz?
- Masz coś ciekawego do czytania?
- Do czego?
- ^face plam^ Do czytania. Ehh... Skoro nic nie czytasz to co to za książki?
- To nie są książki. Tam są spisane moje techniki. Sory tego ci nie pożyczę.
- Kurde... A może wiesz chociaż gdzie mieszka Konan?
- Kto?
- KONAN! TA OD ORIGAMI! COŚ CI TO MÓWI?
- Aaaa ta. A to nie wiem. Ale poczekaj! Ostarnio coś od niej porzyczałem.
- Gatunek?
- Akcja.
-Może być. Daj
- Moment! A magiczne słowo, un?!
- Proszę.
- No dziękuję bardzo, un! Zaczekaj.
Wygramolił się leniwie z wyrka. O cholerka. Jakie on ma mięśnie... Boskie... Jezu! Ja to powiedziałam?!
Co?! Jeszcze się rumienię?! Kurwa idzie tu! Nie może mnie tak zobaczyć!
Zasłoniłam twarz bluzką.
- Co ci jest?
- Katar mam i nie chcę cię zarazić! No dawaj tą książkę!
- A dzięku---
- To ja idę dobranoc!
Wybiegłam z książką pod pachą i popędziłam do pokoju.
Czemu się zarumieniłam?! To normalne?! O nie... Nie możę być! Ja -



Koniec. Którki opis końcowy bo mi się długiego nie chce pisać.
Tylko tyle : Mam nadzieję że się wam spodoba.

Komentarze mile widziane! :D

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 2 - kontynuacja

GOMENASAI MINNA! Strasznie długo mnie nie było, bo weny wogóle nie miałam(no i internetu -____-, i ogólnie w cholerę nauki). Tak więc to dopiero drugi rozdział, ale mam nadzieje że się spodoba. Miłego czytania i jeszcze raz przepraszam!
P.S Zmieniłam całokowicie główną bohaterkę i ją troszeczkę opisałam.^ ^


- Wejść! - Jak kazał tak zrobiłam. O______O. O do cholery jasnej. On wygląda jak choinka. Na całym ryju ma kolczyki! Pojebany jakiś! Mniejsza z tym. Muszę uszanować jego wygląd.
- Wyglądasz jak idiota. - Debilko, panuj nad językiem... Nie no kurwa nie da się nad sobą panować widząc takiego rudego gościa. Lepiej go nie wkurzać tak ja mówił ... Eee jak mu tam było? Diwiara? Mniejsza!
Widziałam jak mu żyłka na czole skacze. To jego mordercze spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze.
- Ehh... Hi Shiroi. Witam w naszych szeregach. - podał mi jakieś papiery. - Oto cały grafik.
- ŻE CO, KURWA?! SERIO?! BARDZIEJ NORMALNEJ GODZINY NA ŚNIADANIE NIE MOGŁEŚ WYMYŚLIĆ?! GOŚCIU! O 6.00 TO JA IDĘ SPAĆ!
- Jak ci coś nie pasuje to możesz wstać o której chcesz. Tylko...
- NO I TO MI SIĘ PODOBA! To.. - Co za idioci... I co? Myślą, że nie wiem.
Jebnęłam z półobrotu w drzwi. Całe się roztrzaskały. Po ich szczątkami leżeli szaruś i blondyneczka.
- Nie nauczyła was matka kultury?! Jak tak można!
- Ale my tylko przechodziliśmy!
- Tak, kurwa , a jestem prostytutką!
- Serio?! - zapytał ten Hidan. Oj stary wkurwiłeś mnie.
- Idioci, istni idioci! Zaraz was nauczę porządku! - już miałam im pociągnąć z Baśki gdy nagle moja ręka się zatrzymała, a właściwie ktoś ją trzymał. Czego ten pircuś ode mnie chce?!
- Dosyć. Idź do swojego pokoju. Jutro poznasz resztę.
- To jest was jeszcze więcej?! - Kurwa jak to takie zboki to się chyba pójdę pociąć widelcem.
- Tu masz klucz i ręcznik. - podał mi te dwie rzeczy i poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia.
- Mogę cię zaprowadzić? - zapytał kosiarz.
- Cóż za pytanie oczywiście,że możesz się zadźgać tępą łyżką! - powiedziałam i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Ty weź już jej lepiej nie wkurzaj, bo ci znowu przyjebie. - dodał blondynka.
- Dziękuję. - miałam zamiara iść do pokoju. Chwila! Zapomniałabym.
- Tak z czystej ciekawości. Jak się wogóle nazywasz? Ty to wiem ,Hidan.
- Deidara, un!
- Miło mi! - wyciągnęłam do niego rękę ,ale się odsunął.
- No weź, już ci nic nie zrobię! Daj sztamę i zapomnijmy o tym co zaszło.
- No dobra. - I tak zyskałam jakiegoś sojusznika w tym domu wariatów, których nie znam.
Zauważyłam jak siwek się na mnie patrzy spojrzeniem zbitego psa. No kurwa.. A co mi tam! Następnego będe miała ochroniarza.
- No niech ci będzie! Tobie też sztama. - Ten się uśmiechnął i podał mi rękę.
- Oyasuminasai! - Tylko odmachali. Udałam się do swojego pokoju.
No cóż. W luksusie to to nie opływa no ale co poradzić.Ale łóżko przynajmniej duże. I chwała panu że mam swój pzysznic! Poszłam się umyć. Woda była w chuj lodowata!
- Ah! Jestem wykończona! Jak się zaraz nie położę to chyba zasnę na stojąco.
Jeszcze przez chwilę myślałam :
Ciekawe jacy oni wszyscy są? Znam na razie tylko tą dwójkę dzieci patologii i jakiegoś wykolczykowanego debila. Modlę się oto, żeby reszta była trochę normalniejsza. Znając moje szczęście to będą same sztywniaki albo same zboki. Po tych wszystkich przemyśleniach zasnęłam.

*
Która jest właściwie godzina? 7.00? Tiaa. Czas wstawać. Jestem jak baba w ciąży po proteście głodowym.
Ubrałam się i zeszłam to tak jakby salono – jadalnio – kuchni. Panował tam kompletny chaos. Hidan i Deidara się kłócili i jakiś kolo w masce próbował ich rozdzielić. Przemknęłam nie zauważona do części w której przygotowywano posiłki. Lodówka – pustynia, garnki – pustynia, szawki – pustynia. Ani małego kawałeczka jakiegokolwiek jedzenia. Nikt mi nie mówił, że... No tak. Nie dałam mu wtedy dokończyć. Pewnie to miał na myśli mówiąc, że powinnam wstawać na śniadanie punktualnie. No widzisz dziewczyno.. Masz nauczkę.
Usłyszałam jak ktoś stuka łyżeczką w szklankę.
- Proszę o uwagę. - mówiąc to patrzył na tych trzech baranów, Nagle powiedział słowa w ogóle nie znanej mi techniki.
- Shinra Tensei! - i cała trójka odleciała do tyłu. Aż mnie zatkało.
- Dziękuję. Chciałbym przedsatwić wam nową czlonkinią naszej organizacji. Shiroi, chodź tu.
- O Boże... Muszę?
Usłyszałam jakiś głos.
- Ale dupa! - Następny kuźwa mać! Już mnie wkurwilł wczoraj tamten i na dzień dobry jeszcze! Nie wytrzymałam i się na niego rzuciłam. Nim się spostrzegłam zablokował mój atak mieczem. Nie wiedzieć czemu był cały zabandarzowany.
- Ty gnoju! Nie dość że ta cała kurewska organizacja wali śmiercią to jeszcze powietrze zatrówa taki szczyt debilizmu!
- Ostra z ciebie laska! Ciekawy jestem czy jesteś taka mocna w łóżku jak i w gębie. - ŻE CO KURWA?!
- A jaką masz jędrną dupcię! - CZY ON DOTYKA MOJEJ DUPY?! O NIE KURWA! STARY MASZ WPIERDOL!
W tym momencie porządnie przyjebałam mu drugą ręką. Nikt oprócz mnie nie będzie dotykał mojego tyłeczka!
- O nie! Ty mała pi...
- Kisame, dość.
- NIE WTRĄCAJ SIĘ DO KURWY NĘDZY! - krzyknęliśmy oboje na lidera.
- POWIEDZIAŁEM DOŚĆ! Kisame. Nie możesz molestować nowego członka pierwszego dnia, a ty się lepiej kontroluj.
- To niech ten baran uważa na słowa! - Nie no ten koleś mnie wkurwił na maksa! Kisame, tak? Kiedyś urwę ci ten pusty łeb!
- Pain! Ta mała kurwa wybiła mi zęba!
- Czy ty nazwałeś mnie kurwą?
- Tak! Nie będę się z tobą szczypał jak zostaniemy gdzieś sami! Dam ci wtedy dowód na to że nią jesteś!
Jak on mógł ... Zabiję skurwysyna na miejscu! Chwila. Czemu ja właściwie płaczę? Co się stało z tą bezuczuciową Shiroi? Co?! Co się ze mną dzieje?! No nie! Znowu... Zaczyna się przedstawienie. Nie dam rady się powstrzymać ... Kuso! Pierwszego dnia!
Poczułam jak mój umysł ogarnia rządza krwi człowieka który wyrządził mi krzywdę... Wyszeptałam po cichu powoli tracąc świadomość swoją zakazaną technikę.
- Kisame. Wyjdź już dość szkód wyrządziłeś!
- Ale!
- Wont! - krzyknął rudy. Ja dalej kontynuowałam.
- Jeszcze się policzymy!
- Shi no... CHIMAMIRE NO KEN! - I stało się. Ugryzłam się w palec a z mojej krwi uformował się miecz – Rakukanteki.
- Nani?! - zdziwił się ryba morda. Gówno! Zaraz cię zabije!
Wszyscy od razu gotowi do ataku. Jednak ja miałam jeden cel którym była osoba przede mną. Moje oczy pokryły się ciemnością i było widać wyłącznie moje tęczówki.
- Zdychaj rybo! - krzyknęłam zamachując się z całej siły. Chybiłam. Kurwa! Nie mogę zostawić go przy życiu.
- Mocna jest nie tylko w gębie! Itachi! Weź mi pomóż!
- Hai! Mangekyo Sharingan! - krzyknął kruczowłosy facet. Upadłam twarzą o ziemię. Straciłam przytomność. Mój miecz s powrotem zamienił się krew i powrócił do mojego ciała. Byłam bezbronna.
Widziałam tylko nad sobą cień rybo – faceta. Czyli co? To już niby koniec mojej współpracy? Szybka jestem.
- No to teraz dostaniesz za swoje! - już kierował miecz w moją stronę.
- Przestań. Nie jest już groźna. Przecież straciła przytomność. - powiedział lider.
- Wcale nie. - powiedziałam cicho. - Poprostu nie mogę się teraz ruszyć. Tak mi słabo. Weź mnie ktoś znieś do pokoju.
- Jak masz siłę gadać, to masz siłę iść! - odezwał się ten pieprzony zbok.
- Spierdalaj.
- Sasori. Zanieś ją do pokoju.
- Nie ma mowy... Nie pozwolę się dotykać osobie, której nie znam. Deidara. Zanieś mnie.
- Dlaczego ja?! P- przecież Hidan może cię zanieść, un!
- Ale ja proszę ciebie. - Byłam taka wycieńczona. Nie odpowiedział mi. Poczułam tylko jak bierze mnie na ręce. Było mi tak miło. Na moją zbladłą twarz wskoczył delikatny uśmiech. Byliśmy sami na korytarzu. Zaczął rozmowę.
- Wpakowałaś się w niezłe gówno. Kisame sobie nie odpuści. To pieprzony bydlak. Radziłbym ci się kogoś trzymać.
- Niech ci będzie... Dołączę do twojej drużyny. - powiedziałam. Hie hie hie! Ale go robię w konia!
- C- co?! Ja nic w tym stylu nie mówiłem! Powiedziałem tylko że nie możesz się nigdzie sama błąkać!
- Ja to przyjęłam inaczej.
- Eh te baby. Każde słowo muszą przyjąć inaczej. Czekaj! Chyba się trochę rozgadaliśmy, bo ominęliśmy twój pokój.
- Ja to bym mogła tak cały dzień chodźić i gadać.
- Przecież to ja cię nosze. -______-
- Co za różnica. Masz klucz. - ledwo co mu go podałam. Każdy, nawet najmniejszy, ruch sprawiał mi ból.
- No dobra! Położymy cię teraz na łóżku i sobie odpoczniesz, a ja pójdę. - Co powiedział to zrobił. Delikatnie odstawił mnie na mebel i przykrył kołdrą. Już wychodził. Kurde... Nie chce mi się tu samej siedzieć. Tak mi się dobrze z nim gada. Stoi blisko łóżka. Mam okazję go zatrzymać.
- He?! Co ty?! - zapytał zdziwiony.
- Ja ten.... no... Nie chcę tu sama tak siedzieć i pomyślałam, że mógłbyś zostać.
- O_____O... W sumie to nawet nie mam nic do roboty.
Uff....A już się bałam, że mnie tu zostawi...
- A więc o czym chcesz pogadać?- zapytał. Popatrzyłam mu w oczy. Co to za miłe uczucie? Jakby... Motylki w brzuchu.... Eeee nieważne. Ciesz się chwilą.
- Nie wiem...
- -____- Czyli zatrzymałaś mnie tu tylko po to żebyś miała towarzystwo.
- To mój pierwszy dzień w tej robocie a już mi się wszystko pierdoli! Pocieszyłbyś mnie chociaż! Jeszcze to ścierwo nazwało mnie... - zaczęłam z tych emocji lekko płakać.
- Ej! Ale nie rycz! Przecież nic się nie stało! Nie zachowuj się jak baba!
- Przecież jestem babą ślepoto!
- No fakt... Hmmm....No weź już przestań wyć! Co mam niby zrobić?!
- Psytulić... - powiedziałam . Tak bym chciała się teraz do niego przytulić, ale mi trochę głupio bo... Przecież nie ma żadnego, bo! I chuj! Lecę na hug'a! W tym momencie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Słyszałam jak mu serce szybko napierdziela. Nie wiem czy to ze strachu czy z wrażenia. Przez tą całą sytuację zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Co prawda nie było to mocne płakanie, bo byłam wciąż cholernie zmęczona.
Poczułam coś jak grom z jasnego nieba. O kurwa. Odwzajemnił mojego przytulasa. I jeszcze mnie po plecach głaszcze. Ale to przyjemne.
- Dziękuje... Dziękuję bardzo!
- Za co niby?
- Za to, że odwzajemniasz mojego hug'a.
- Eee tam! Drobiazg, un!
Uśmiechnęłam się do niego. Miał taką minę jakbym miała go zaraz wypuścić. O nie kochany! Teraz to mi za wygodnie! Ahhh!!! Chyba się nie pogniewa jak utnę sobie małą drzemkę.






I co? I oc? I co?
Mam nadziej, że się podoba. Ja jestem osobiście zadowolona.

Błagam! JEŚLI KTOKOLWIEK TO PRZECZYTAŁ! DAJCIE JAKIŚ ZNAK ŻYCIA! NAPISZCIE CHOCIAŻ JAKIŚ KRÓCIUTKI KOMENTARZ!