niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 2 - kontynuacja

GOMENASAI MINNA! Strasznie długo mnie nie było, bo weny wogóle nie miałam(no i internetu -____-, i ogólnie w cholerę nauki). Tak więc to dopiero drugi rozdział, ale mam nadzieje że się spodoba. Miłego czytania i jeszcze raz przepraszam!
P.S Zmieniłam całokowicie główną bohaterkę i ją troszeczkę opisałam.^ ^


- Wejść! - Jak kazał tak zrobiłam. O______O. O do cholery jasnej. On wygląda jak choinka. Na całym ryju ma kolczyki! Pojebany jakiś! Mniejsza z tym. Muszę uszanować jego wygląd.
- Wyglądasz jak idiota. - Debilko, panuj nad językiem... Nie no kurwa nie da się nad sobą panować widząc takiego rudego gościa. Lepiej go nie wkurzać tak ja mówił ... Eee jak mu tam było? Diwiara? Mniejsza!
Widziałam jak mu żyłka na czole skacze. To jego mordercze spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze.
- Ehh... Hi Shiroi. Witam w naszych szeregach. - podał mi jakieś papiery. - Oto cały grafik.
- ŻE CO, KURWA?! SERIO?! BARDZIEJ NORMALNEJ GODZINY NA ŚNIADANIE NIE MOGŁEŚ WYMYŚLIĆ?! GOŚCIU! O 6.00 TO JA IDĘ SPAĆ!
- Jak ci coś nie pasuje to możesz wstać o której chcesz. Tylko...
- NO I TO MI SIĘ PODOBA! To.. - Co za idioci... I co? Myślą, że nie wiem.
Jebnęłam z półobrotu w drzwi. Całe się roztrzaskały. Po ich szczątkami leżeli szaruś i blondyneczka.
- Nie nauczyła was matka kultury?! Jak tak można!
- Ale my tylko przechodziliśmy!
- Tak, kurwa , a jestem prostytutką!
- Serio?! - zapytał ten Hidan. Oj stary wkurwiłeś mnie.
- Idioci, istni idioci! Zaraz was nauczę porządku! - już miałam im pociągnąć z Baśki gdy nagle moja ręka się zatrzymała, a właściwie ktoś ją trzymał. Czego ten pircuś ode mnie chce?!
- Dosyć. Idź do swojego pokoju. Jutro poznasz resztę.
- To jest was jeszcze więcej?! - Kurwa jak to takie zboki to się chyba pójdę pociąć widelcem.
- Tu masz klucz i ręcznik. - podał mi te dwie rzeczy i poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia.
- Mogę cię zaprowadzić? - zapytał kosiarz.
- Cóż za pytanie oczywiście,że możesz się zadźgać tępą łyżką! - powiedziałam i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Ty weź już jej lepiej nie wkurzaj, bo ci znowu przyjebie. - dodał blondynka.
- Dziękuję. - miałam zamiara iść do pokoju. Chwila! Zapomniałabym.
- Tak z czystej ciekawości. Jak się wogóle nazywasz? Ty to wiem ,Hidan.
- Deidara, un!
- Miło mi! - wyciągnęłam do niego rękę ,ale się odsunął.
- No weź, już ci nic nie zrobię! Daj sztamę i zapomnijmy o tym co zaszło.
- No dobra. - I tak zyskałam jakiegoś sojusznika w tym domu wariatów, których nie znam.
Zauważyłam jak siwek się na mnie patrzy spojrzeniem zbitego psa. No kurwa.. A co mi tam! Następnego będe miała ochroniarza.
- No niech ci będzie! Tobie też sztama. - Ten się uśmiechnął i podał mi rękę.
- Oyasuminasai! - Tylko odmachali. Udałam się do swojego pokoju.
No cóż. W luksusie to to nie opływa no ale co poradzić.Ale łóżko przynajmniej duże. I chwała panu że mam swój pzysznic! Poszłam się umyć. Woda była w chuj lodowata!
- Ah! Jestem wykończona! Jak się zaraz nie położę to chyba zasnę na stojąco.
Jeszcze przez chwilę myślałam :
Ciekawe jacy oni wszyscy są? Znam na razie tylko tą dwójkę dzieci patologii i jakiegoś wykolczykowanego debila. Modlę się oto, żeby reszta była trochę normalniejsza. Znając moje szczęście to będą same sztywniaki albo same zboki. Po tych wszystkich przemyśleniach zasnęłam.

*
Która jest właściwie godzina? 7.00? Tiaa. Czas wstawać. Jestem jak baba w ciąży po proteście głodowym.
Ubrałam się i zeszłam to tak jakby salono – jadalnio – kuchni. Panował tam kompletny chaos. Hidan i Deidara się kłócili i jakiś kolo w masce próbował ich rozdzielić. Przemknęłam nie zauważona do części w której przygotowywano posiłki. Lodówka – pustynia, garnki – pustynia, szawki – pustynia. Ani małego kawałeczka jakiegokolwiek jedzenia. Nikt mi nie mówił, że... No tak. Nie dałam mu wtedy dokończyć. Pewnie to miał na myśli mówiąc, że powinnam wstawać na śniadanie punktualnie. No widzisz dziewczyno.. Masz nauczkę.
Usłyszałam jak ktoś stuka łyżeczką w szklankę.
- Proszę o uwagę. - mówiąc to patrzył na tych trzech baranów, Nagle powiedział słowa w ogóle nie znanej mi techniki.
- Shinra Tensei! - i cała trójka odleciała do tyłu. Aż mnie zatkało.
- Dziękuję. Chciałbym przedsatwić wam nową czlonkinią naszej organizacji. Shiroi, chodź tu.
- O Boże... Muszę?
Usłyszałam jakiś głos.
- Ale dupa! - Następny kuźwa mać! Już mnie wkurwilł wczoraj tamten i na dzień dobry jeszcze! Nie wytrzymałam i się na niego rzuciłam. Nim się spostrzegłam zablokował mój atak mieczem. Nie wiedzieć czemu był cały zabandarzowany.
- Ty gnoju! Nie dość że ta cała kurewska organizacja wali śmiercią to jeszcze powietrze zatrówa taki szczyt debilizmu!
- Ostra z ciebie laska! Ciekawy jestem czy jesteś taka mocna w łóżku jak i w gębie. - ŻE CO KURWA?!
- A jaką masz jędrną dupcię! - CZY ON DOTYKA MOJEJ DUPY?! O NIE KURWA! STARY MASZ WPIERDOL!
W tym momencie porządnie przyjebałam mu drugą ręką. Nikt oprócz mnie nie będzie dotykał mojego tyłeczka!
- O nie! Ty mała pi...
- Kisame, dość.
- NIE WTRĄCAJ SIĘ DO KURWY NĘDZY! - krzyknęliśmy oboje na lidera.
- POWIEDZIAŁEM DOŚĆ! Kisame. Nie możesz molestować nowego członka pierwszego dnia, a ty się lepiej kontroluj.
- To niech ten baran uważa na słowa! - Nie no ten koleś mnie wkurwił na maksa! Kisame, tak? Kiedyś urwę ci ten pusty łeb!
- Pain! Ta mała kurwa wybiła mi zęba!
- Czy ty nazwałeś mnie kurwą?
- Tak! Nie będę się z tobą szczypał jak zostaniemy gdzieś sami! Dam ci wtedy dowód na to że nią jesteś!
Jak on mógł ... Zabiję skurwysyna na miejscu! Chwila. Czemu ja właściwie płaczę? Co się stało z tą bezuczuciową Shiroi? Co?! Co się ze mną dzieje?! No nie! Znowu... Zaczyna się przedstawienie. Nie dam rady się powstrzymać ... Kuso! Pierwszego dnia!
Poczułam jak mój umysł ogarnia rządza krwi człowieka który wyrządził mi krzywdę... Wyszeptałam po cichu powoli tracąc świadomość swoją zakazaną technikę.
- Kisame. Wyjdź już dość szkód wyrządziłeś!
- Ale!
- Wont! - krzyknął rudy. Ja dalej kontynuowałam.
- Jeszcze się policzymy!
- Shi no... CHIMAMIRE NO KEN! - I stało się. Ugryzłam się w palec a z mojej krwi uformował się miecz – Rakukanteki.
- Nani?! - zdziwił się ryba morda. Gówno! Zaraz cię zabije!
Wszyscy od razu gotowi do ataku. Jednak ja miałam jeden cel którym była osoba przede mną. Moje oczy pokryły się ciemnością i było widać wyłącznie moje tęczówki.
- Zdychaj rybo! - krzyknęłam zamachując się z całej siły. Chybiłam. Kurwa! Nie mogę zostawić go przy życiu.
- Mocna jest nie tylko w gębie! Itachi! Weź mi pomóż!
- Hai! Mangekyo Sharingan! - krzyknął kruczowłosy facet. Upadłam twarzą o ziemię. Straciłam przytomność. Mój miecz s powrotem zamienił się krew i powrócił do mojego ciała. Byłam bezbronna.
Widziałam tylko nad sobą cień rybo – faceta. Czyli co? To już niby koniec mojej współpracy? Szybka jestem.
- No to teraz dostaniesz za swoje! - już kierował miecz w moją stronę.
- Przestań. Nie jest już groźna. Przecież straciła przytomność. - powiedział lider.
- Wcale nie. - powiedziałam cicho. - Poprostu nie mogę się teraz ruszyć. Tak mi słabo. Weź mnie ktoś znieś do pokoju.
- Jak masz siłę gadać, to masz siłę iść! - odezwał się ten pieprzony zbok.
- Spierdalaj.
- Sasori. Zanieś ją do pokoju.
- Nie ma mowy... Nie pozwolę się dotykać osobie, której nie znam. Deidara. Zanieś mnie.
- Dlaczego ja?! P- przecież Hidan może cię zanieść, un!
- Ale ja proszę ciebie. - Byłam taka wycieńczona. Nie odpowiedział mi. Poczułam tylko jak bierze mnie na ręce. Było mi tak miło. Na moją zbladłą twarz wskoczył delikatny uśmiech. Byliśmy sami na korytarzu. Zaczął rozmowę.
- Wpakowałaś się w niezłe gówno. Kisame sobie nie odpuści. To pieprzony bydlak. Radziłbym ci się kogoś trzymać.
- Niech ci będzie... Dołączę do twojej drużyny. - powiedziałam. Hie hie hie! Ale go robię w konia!
- C- co?! Ja nic w tym stylu nie mówiłem! Powiedziałem tylko że nie możesz się nigdzie sama błąkać!
- Ja to przyjęłam inaczej.
- Eh te baby. Każde słowo muszą przyjąć inaczej. Czekaj! Chyba się trochę rozgadaliśmy, bo ominęliśmy twój pokój.
- Ja to bym mogła tak cały dzień chodźić i gadać.
- Przecież to ja cię nosze. -______-
- Co za różnica. Masz klucz. - ledwo co mu go podałam. Każdy, nawet najmniejszy, ruch sprawiał mi ból.
- No dobra! Położymy cię teraz na łóżku i sobie odpoczniesz, a ja pójdę. - Co powiedział to zrobił. Delikatnie odstawił mnie na mebel i przykrył kołdrą. Już wychodził. Kurde... Nie chce mi się tu samej siedzieć. Tak mi się dobrze z nim gada. Stoi blisko łóżka. Mam okazję go zatrzymać.
- He?! Co ty?! - zapytał zdziwiony.
- Ja ten.... no... Nie chcę tu sama tak siedzieć i pomyślałam, że mógłbyś zostać.
- O_____O... W sumie to nawet nie mam nic do roboty.
Uff....A już się bałam, że mnie tu zostawi...
- A więc o czym chcesz pogadać?- zapytał. Popatrzyłam mu w oczy. Co to za miłe uczucie? Jakby... Motylki w brzuchu.... Eeee nieważne. Ciesz się chwilą.
- Nie wiem...
- -____- Czyli zatrzymałaś mnie tu tylko po to żebyś miała towarzystwo.
- To mój pierwszy dzień w tej robocie a już mi się wszystko pierdoli! Pocieszyłbyś mnie chociaż! Jeszcze to ścierwo nazwało mnie... - zaczęłam z tych emocji lekko płakać.
- Ej! Ale nie rycz! Przecież nic się nie stało! Nie zachowuj się jak baba!
- Przecież jestem babą ślepoto!
- No fakt... Hmmm....No weź już przestań wyć! Co mam niby zrobić?!
- Psytulić... - powiedziałam . Tak bym chciała się teraz do niego przytulić, ale mi trochę głupio bo... Przecież nie ma żadnego, bo! I chuj! Lecę na hug'a! W tym momencie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Słyszałam jak mu serce szybko napierdziela. Nie wiem czy to ze strachu czy z wrażenia. Przez tą całą sytuację zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Co prawda nie było to mocne płakanie, bo byłam wciąż cholernie zmęczona.
Poczułam coś jak grom z jasnego nieba. O kurwa. Odwzajemnił mojego przytulasa. I jeszcze mnie po plecach głaszcze. Ale to przyjemne.
- Dziękuje... Dziękuję bardzo!
- Za co niby?
- Za to, że odwzajemniasz mojego hug'a.
- Eee tam! Drobiazg, un!
Uśmiechnęłam się do niego. Miał taką minę jakbym miała go zaraz wypuścić. O nie kochany! Teraz to mi za wygodnie! Ahhh!!! Chyba się nie pogniewa jak utnę sobie małą drzemkę.






I co? I oc? I co?
Mam nadziej, że się podoba. Ja jestem osobiście zadowolona.

Błagam! JEŚLI KTOKOLWIEK TO PRZECZYTAŁ! DAJCIE JAKIŚ ZNAK ŻYCIA! NAPISZCIE CHOCIAŻ JAKIŚ KRÓCIUTKI KOMENTARZ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz